Jak wiadomo pogoda bardzo sprzyja na wypady fotograficzne, dłuższe lub krótsze. Nie ważne jakie ale ważne, że z aparatem i najlepiej w dobrym towarzystwie. A mi się udało niedawno wyskoczyć na cały dzień nie planowany tak dobrze, dość spontaniczny i bez większych celów ale z jednym punktem z dużych liter BIESZCZADY. Dzięki lokalnej grupie fotograficznej „KGF” aka Kolbuszowska Gildia Fotografów w moim rodzinnym mieście zebraliśmy się z początkiem Marca na plener fotograficzny w Bieszczadach. Mała pętla i duża pętla bieszczadzka to standard i nie da się nie jechać nimi a przy okazji zobaczyliśmy dziki brzeg Soliny i Cerkiew w Polanie, potem już coraz to niżej na Sine Wiry i ostatni punkt na mapie i najdalej wysunięty w stronę Ukrainy Torfowiska Wołosate. Z którymi mieliśmy mały kłopot w trafieniu :-)